niedziela, 10 lutego 2008

Kobiety upadłe :) część 3

Drugi upadek nastąpił dość szybko i niestety miał poważne konsekwencje.
Jedno stanowczo stwierdzam - po stokroć wolę spadać niż patrzeć na upadki! To jest straszne, jest się tak bezradnym…
Po drugim upadku kilka nocy budziłam się z krzykiem. A na widok Kaliny ostrzyłam zęby ze słowami „poczekaj, ja ci jeszcze odpłacę!”. Kalina była wtedy koniem torpedą, rozpędzała się strasznie, a ponieważ jest duża i cwana, zakręty na ujeżdżalni ścinała. Jeździec w zakręcie tracił równowagę i nie miał już szans. Dokładnie tak wyglądał upadek tego feralnego dnia. Jeszcze byłyśmy mocno początkującymi jeźdźcami. Kalina była wielkim i trudnym wyzwaniem, ale ponieważ moja przyjaciółka ma talent i dobrze radzi sobie z końmi, nie był to jej pierwszy raz na grzbiecie Kaliny. Niestety, tym razem się nie udało. Pamiętam instruktora, który mówił „słyszę, że dobrze”, ale dobrze wcale nie było. Tracąc równowagę amazonka zaczęła spadać trzymając się szyi konia. Kalina czując ciężar na szyi zaczęła przyspieszać. W zakręcie siła odśrodkowa wyrzuciła jeźdźca na zewnątrz. Przyjaciółka przelatywała przed kopytami rozpędzonego konia. Uderzenie było mocne. Dziękuję Ci, Boże, za kask! Za to, że wytrzymał uderzenie. Wyglądało to strasznie. Jednak po chwili – jaka ogromna ulga – przyjaciółka staje na nogi. Niestety, w stresie nie odczuwała, że uszkodziła torebkę stawową. Upadek wykluczył ją z jeździectwa na ponad 4 miesiące.
Ja starałam się jeździć, to był trudny czas. Każdorazowo stając przy boksie Kaliny mówiłam, co o niej myślę i że kiedyś – pewnego dnia, jak nauczę się jeździć, to ją tak pogonię… A po miesiącach, kiedy na niej siedziałam i czułam, że mogłabym dzisiaj wypłacić jej ból, który zadała i wyrządzoną krzywdę, oczywiście nie bijąc, tylko pokazując kto w duecie człowiek – koń dominuje, to ze smutkiem i współczuciem targałam kalinową grzywę, bo nie mogłam słuchać jej astmatycznego oddechu…

Brak komentarzy: