niedziela, 16 listopada 2008

Pajączek


Wolność wyborów...

"Czasami świat zmienia się w ciagu jednego uderzenia serca."
TAMI HOAG: Czarny koń

Ważna każda sekunda?
...
Każda decyzja?
...
Każdy człowiek?
...

"Słuchaj, (...), a co tam. Zabij ich wszystkich i niech Bóg ich rozdzieli na dobrych i złych."
:)
TAMI HOAG: Czarny koń.

Patrząc widzieć głębiej...


Ostatnie miejsce

Piekło było już prawie całkiem zapełnione, a przed jego bramą oczekiwało jeszcze na wejście wiele osób. Diabeł nie miał innego rozwiązania sytuacji jak tylko zablokować drzwi przed nowymi kandydatami.
- Pozostało tylko jedno miejsce, i jak się rozumie, może je zając tylko ktoś z was, kto był największym grzesznikiem, powiedział.
- Czy jest wśród zgromadzonych jakiś zawodowy morderca?, zapytał.
Ale nie słysząc pozytywnej odpowiedzi, zmuszony był przystąpić do egzaminowania wszystkich stojących w kolejce grzeszników.W pewnym momencie swój wzrok skierował na jednego z nich, który umknął wcześniej jego uwadze.
- A ty, co zrobiłeś?, zapytał go.
- Nic. Jestem uczciwym człowiekiem a znalazłem się tutaj jedynie przez przypadek.
- Niemożliwe. Musiałeś jednak coś zawinić.
- Tak. To prawda, powiedział zmartwiony człowiek - starałem się być zawsze jak najdalej od grzechu. Widziałem jak jedni krzywdzili drugich ale sam nie brałem w tym udziału. Widziałem dzieci umierające z głodu i sprzedawane a najsłabsze z nich traktowano jak śmieci. Byłem świadkiem, jak ludzie czynili sobie wzajemne świństwa i oskarżali się. Jedynie ja wolny byłem od pokus i nic nie czyniłem. Nigdy.
- Naprawdę nigdy?, zapytał z niedowierzaniem diabeł
- Czy to rzeczywiście prawda, że widziałeś to wszystko na swoje własne oczy?
- Jak najbardziej!
- I naprawdę nic nie zrobiłeś, powtórzył jeszcze raz diabeł.
- Absolutnie nic!
Diabeł zaśmiał się ze zdziwienia:
- Wejdź, mój przyjacielu. Ostatnie wolne miejsce należy do ciebie!

poniedziałek, 13 października 2008

ZWYCIĘSTWO


Bo znacznie większą wygraną są PRZYJACIELE!
Dziękuję ! :)
Mówiłam! Mam najlepszego Anioła, bez dwóch zdań!

Hubertus 2008


poniedziałek, 6 października 2008

Mądrość

Kto poucza szydercę, ściąga na siebie wzgardę,
kto strofuje bezbożnego, (czyni to) na własną szkodę.
Nie strofuj szydercy, by cię nie znienawidził,
strofuj mądrego, a będzie cię kochał.
Prz 9:7-8

poniedziałek, 22 września 2008

Made by Tuptuś

Panna Chichotka! ;)

Szukam...


"Szukam siebie, recept na życie, przeglądam się w cudzych zwierciadłach."

Małgorzata Kalicińska: POWROTY nad rozlewiskiem



"Dotyk" Teresa Szydłowska


Chrapy - ciepłe i miękkie, jak ukojenie,
Pod skórą pulsujące, zawiłe żywota ścieżki.
Grzywy - jak kaskad spienione strumienie.
Oddech - jedwabny, w powietrzu - niebieski.
Kłoda - tak zwarta, jak w jedności siła,
A sierść, tak śliska, że mokrą się zdaje,
Choć sucha ręka, która ją gładziła...
I zapach skóry: nozdrzom się wydaje, że
To pot z łąki o świcie zbierany.
Wszystkie te znaki, czują moje słabe dłonie,
Dotyk, utrwala obraz raz zastany,
Nie ogarniając, zamykam w nich... konie.
Teresa Szydłowska: Dotyk

19 września 2008 r. 3 Niewiarygodne końskie lata!!!

Delikatności i wyczucia!
Potrzeby ciepła czyjegoś wspierajacego serca

HOLIDAY
Za cudowny wspólny czas wszystkim BARDZO, BARDZO DZIĘKUJĘ!



niedziela, 31 sierpnia 2008

Kobieta pachnąca deszczem ;)











Opowieść o trzech drzewach.

„Jedno z nich marzy, aby zrobiono z niego kiedyś szkatułę na najcenniejsze klejnoty, drugie, aby zbudowano z niego żaglowiec dla króla, a trzecie, żeby rosnąć jak najwyżej, aby być blisko Boga. I wszystkie trzy zostają ścięte. Niestety, z pierwszego drzewa robią żłób dla zwierząt, z drugiego – zwykłą łódkę do przewozu cuchnących ryb, a trzecie zostaje pocięte na belki. Wszystkie są przekonane, że nic nie miało sensu, aż nagle po latach do pierwszego drzewa wkładają Dzieciątko, największy skarb świata, do drugiego drzewa wsiada Jezus, który ucisza burzę – Władca świata, a z trzeciego drzewa robią krzyż. I gdy Jezus umiera, to drzewo rozumie, że nigdy nie mogłoby być bliżej Boga.
To prosta bajka, ale ma głębokie przesłanie. Że nasze marzenia nie legną w gruzach, jeśli nie spełni się to, o czym marzyliśmy przez całe życie. Spełni się inaczej, Bóg wie, jak nas prowadzić.”
Jan Grzegorczyk, Dziurawy kajak i Boże Miłosierdzie, s.346

Gdzie ta wiosna...




Jaszkowo




Co robić gdy dusza jęczy?

„Nie memłać się już. Zajmij się czymś. Potrzebujesz dystansu. Daj czasowi coś do roboty. Zobaczysz, że różnie bywa i życie cię jeszcze zaskoczy.”
Małgorzata Kalicińska, Dom nad rozlewiskiem, s. 275

poniedziałek, 4 sierpnia 2008

Kochać...


„Trzeba kochać konia, na którym chce się jeździć, i dopiero kiedy wykształci się ta tajemnicza więź, którą można byłoby niezgrabnie nazwać odwzajemnionym uczuciem, gdyż język nie posiada żadnego innego określenia dla tej tajemnicy, dopiero wtedy jeździec doświadcza pełnego i nieograniczonego oddania ze strony konia, oddania każdemu uderzeniu swego serca, każdej myśli, i to dopiero staje się jazdą konną. Widzi się to wcale nie tak rzadko. W zależności od poglądów, jakie się reprezentuje, mówi się wtedy o utalentowanym jeźdźcu, potem plecie się coś na temat dosiadu; mądrzejsi mówią o szczególnie wyrobionym wyczuciu jeździeckim. Zaś całość jest zwana harmonią jeźdźca i konia. A to tylko serce.”

Clemens Laar: Konie mojego ojca



poniedziałek, 7 lipca 2008

Szczyt rozkoszy


Kobiety upadłe :) część 8

1 lipca 2008 r.

To oburzające, że kolejną część „kobiet upadłych” muszę dopisać o sobie! Kurka, dwa lata bez bliskich spotkań z urodziwą, kwiecisto – kamienistą matką - ziemią i masz – ZNOWU! Nowe hobby? ;) Prawda, napisałam: wolę spadać niż patrzeć na spadających, nawet to podtrzymuję, ale może skończmy z tym spadaniem? WSZYSCY! ;)
Do tego załatwiła mnie kolejna blondynka!
BLANUŚ, moja najsłodsza, jeszcze rozliczymy ten potrójny szereg! ;)
A było tak…
Cudowne galopy, również na PRAWĄ nogę! :) Nareszcie, bo miałam już traumatyczny lęk galopu na prawą nogę każdego konia. :)
Zaczęliśmy skakać przeszkody. Najpierw pierwszą z szeregu. Blanuś skoczyła jak anioł. :) Pełna kontrola, ani za szybko, ani za wolno. Rzadko spotykane tempo, :) więc wyściskałam tę siwą grzywę. :) Wycałowałam. :) A to była zmyła! Kolejny przejazd miał dotyczyć wszystkich trzech przeszkód. :) Na to czekała! Jak śmignęła, to po pierwszej przeszkodzie wykręciłam ją z szeregu. Rozpoczęła się walka. Kto zna Blanuś, wie, co oznacza turbodoładowanie na przeszkodę połączone z celownikiem – cokolwiek się da, ale skaczemy! Nie podzielałam jej entuzjazmu. :) Lubię mieć wszystko pod kontrolą, szaleństwo też na moich warunkach! ;) Nie będzie blondynka decydowała co skaczemy i z jaką prędkością!

Przejazdy były różne, po pierwszej przeszkodzie wyprowadzałam ją z szeregu. Walka trwała, ale wydawała się wygrana, więc postanowiłam przejechać całość. :) Dodatkowo ogłoszono zawody! Wygrywa ten, kto zrobi najwięcej foulée pomiędzy pierwszą i drugą przeszkodą. Ponoć je wygrałyśmy!:) Miałyśmy 6 foulée! Ale przejęta amazonka, czyli, kurka, JA, zapomniała patrzeć na 3 przeszkodę, a właśnie z niej Blanuś spłynęła. Po drugiej przeszkodzie zrobiła manewr, który ja stosowałam wcześniej! :) Kiedy spojrzałam, to jechałyśmy wprost na ażurowy, wysoki bok przeszkody. Pomyślałam, że rozwalimy to oraz siebie w strzępy i jedyne co mi zaświtało, to dostać się między ową przeszkodę a konia. Czasu nie było wiele, jakieś ułamki sekund. ;) Przypuszczam, że było 10 znacznie lepszych rozwiązań, ale ja wybrałam ten wariant. Nawet nie mogę winić Blanuś! :) Tylko moje myślenie! Rewelacja, nie? Ułamki sekund, a KOBIETA ZDĄŻY POMYŚLEĆ!
Przypuszczam, że jak Blanca skręciła, to mnie wyrzuciło w bok – tak sobie wydedukowałam :) – a myślenie zostało wymuszone przechyleniem ciała. Nie mam pojęcia. :) Pamiętam tylko moje przerażenie, że jak zostanę w tej pozycji, to z impetem walnę w to drewniane kolorowe paskudztwo.

Nikt nie wpadł jeszcze na przeszkody dmuchane? Wodne? ;) Wtedy z luzikiem pojechałybyśmy dalej.

Słodka blondynka lekko zdziwiona stała obok mnie :), a ja, Bogu dzięki, lądowałam jak na puszysty obłok, miękko, delikatnie, bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. Alleluja!
Ale ponoć kopytka blondynki były blisko! Jak spadać, to robić wrażenie, nie? ;)
Na końcu wszystko = skoki poprawiłyśmy. :)

Ta sama Warta zupełnie gdzie indziej...


Czasami wołam w niebo: Dlaczego ja?
Dlaczego właśnie ja? I jest w tym
tak wiele bólu, żalu i potępienia
samej siebie za słabość tej rozpaczy.
Za niemożność bycia silną.

Człowiek, który ujrzał śmierć siedzącą
w zamyśleniu na fotelu,
ma w sobie ciszę. Ciszę przejmującą.
Nie żaden strach. Bo strach
się skończył, tak jak łzy. Tylko życie
trwa, lecz nie wiadomo,
jak długo jeszcze.

*

Nie chcę, by ludzie czuli się przytłoczeni moim smutkiem. To nie ich sprawa, na pewno mają wiele własnych problemów.

Tamara Zwierzyńska – Matzke: Czasami wołam w niebo

wtorek, 3 czerwca 2008

wtorek, 13 maja 2008

Rambo Sprężynka z mamą

Skradnie każde serce bez dwóch zdań!

Kobiety upadłe :) cześć 7

I kto by pomyślał, że kolejny rozdział „Kobiet upadłych” dopiszę ja? Życie potrafi zaskoczyć… I to bardzo! :) No cóż…
W piątek, 9 maja 2008 r. przybyłam do Niwki po bardzo intensywnym dniu. Jazda miała być cudownym, rozprężającym relaksem. :) I co by nie mówić, była, tyle, że inaczej. ;) Wpisana ukochana Malena. :) Gdy idę ją ubierać mijam rozbawioną grupę ludzi przy ogromnym ognisku. Jak ja uwielbiam patrzeć na ogień...
Malenka stoi sama i czeka. Widać, że jest mocno zainteresowana imprezą na zewnątrz. Muzykalna kobyłka, pozwala pięknie przygotować się wystukując kopytkami rytm. ;)

Na maneżu wygodnie, cudownie, spokojnie. Świat z perspektywy konia wygląda urzekająco i mimo wszędobylskich muszek już stęp na końskim grzbiecie jest tym, do czego dążyłam przez cały dzień. Wiem, że opłacał się całodzienny szaleńczy cwał dla tych chwil. Pełen relaks, rozprężenie i… BAM! :) No właśnie...
Właściwie nie wiadomo, czego Malena się przestraszyła tak mocno. Impreza trwała bez większego natężenia, nie zauważyłam niczego, co mogłoby wywołać tak wielką panikę. Ponoć mógł to być sąsiad. Przyznaję szczerze, spuściłam z oka mojego rumaka. Byłam przechylona na jedną stronę, bo sprawdzałam, czy nie zahaczymy tyłem opartego o przeszkodę bata. :) Tego pomarańczowego, kurka! Kiedy coś przeraziło Malenę ja byłam skupiona na pomarańczowym baciku i związanymi z nim traumatycznymi przeżyciami! Czyli jakby nie patrzeć WINA INSTRUKTORA! ;) Nagle wybiło mnie coś w powietrze :) a kiedy spadałam konia już nie było pode mną, jedynie cudownie miękki piasek. Bogu dzięki nie spadłam na przeszkodę. Ale uwaga :) jestem z siebie dumna, bo utrzymałam wodze i konia! :) Niestety nie na długo. Malena była tak przerażona, a ja zadziwiona tym, co miało miejsce chwilę wcześniej, że za trzecim razem udało jej się wyrwać. Walczyła dopóki nie uwolniła się.
Oczywiście w ramach współczucia usłyszałam: „To, kiedy będzie placek, bo twojego jeszcze nie jedliśmy?”! A ktoś o empatii ściemniał ostatnio…
Ale i tak najbardziej poruszyło mnie to, co dopiero nastąpiło. Przerażona Malena uciekła, ale kiedy udało mi się dokulać do połowy maneżu przykłusowała do mnie z pochyloną głową, jakby chciała powiedzieć: „Przepraszam, naprawdę nie chciałam się wystraszyć”. I jak jej nie kochać? Wyściskałam ją, wycałowałam i wsiadałam, wszak lekcja dopiero się zaczynała. :) Ale nie powiem, obie byłyśmy już lekko podniecone tego dnia, czujnie rozglądałyśmy się, co jeszcze mogłoby nas wystraszyć. ;)

czwartek, 27 marca 2008

UWAGA KOMUNIKAT!!!

W ostatnim czasie naoczni i nauszni świadkowie potwierdzili pojawienie się na terenie Niwki szalenie niebezpiecznego ptaka
- Papugi Plotki
(portret pamięciowy obok).
Ktokolwiek widział lub wie o miejscu jej zagnieżdżenia proszony jest o
BEZWZGLĘDNE PRZEPŁOSZENIE!!!

czwartek, 20 marca 2008


Wielkanoc 2008

Smutnym radości, zalęknionym odwagi,
niedowiarkom ufności, słabym siły.
Chwiejącym się pewności, błądzącym drogowskazów.
Kroczącym w ciemnościach światła.
Wiary w siebie, w sens życia i pielęgnowania miłości.
Pokoju serca i nadziei pełnej wiosny.
Niech każdy napotkany człowiek
będzie powodem do zachwytu.
Rozmowy jedynie poszukiwaniem dobra i piękna.
Niech nasze oczy nie widzą zła i brudu tego świata
lecz szukają drobnych cudów codzienności.
Cierpliwości dla siebie nawzajem,
miłości wypełnionej przyjaźnią.
Tolerancji pełnej zrozumienia, nie obojętności.
Wszystkim sił do powstawania i mocnego ramienia,
na którym później będą mogli się wesprzeć.
Błogosławionych Świąt
niech nas Zmartwychwstały Pan przemienia,
nasze serca, umysły, życie i czas!

A teraz wszystkim koniarzom :) :) :)

Właścicielom, by ich kobyłki zdrowe były,
chętnie i gorliwie polecenia wykonywały,
radością swych właścicieli obdarowywały.

Instruktorom by wystarczyło im cierpliwości i wiary.
By nauczyli się dawać oraz czerpać z każdej lekcji
tyle dobra ile się tylko da!
Nie uronili żadnej cennej chwili.

Jeźdźcom, by kochali i szanowali
nawet bardzo wrzaskliwych instruktorów!
Z chęcią wykonywali polecenia i nigdy nie odmawiali współpracy.
Zwłaszcza z powodu „nie, bo nie!” ;)

Koniom przeogromnej cierpliwości oraz wyrozumiałości
dla wszystkich człekokształtnych.
I pełnego żłobu oczywiście!

niedziela, 24 lutego 2008




Gdybym szukała motta...

"Musisz uwierzyć w radość dnia,
by umieć innym radość dać,
by ich nauczyć jak pokonać strach.
Musisz pokochać ludzki śmiech,
musisz pokochać ludzki grzech,
zanim przez życie pójdziesz (...) sam!"
Dorota Stalińska: Kolory świata